wtorek, 18 lutego 2014

Dlaczego nie adopcja?





Na początku myślałam, że pisanie tego bloga będzie proste. Jednak tak nie jest. Zapytacie dlaczego? Otóż nie jest łatwo pisać o trochę osobistych sprawach publicznie. Niektórzy tak potrafią. Mnie jest raczej trudno. Dlatego też na razie nie ujawniłam swoich danych i piszę pod pseudonimem "Mama zastępcza". Niektórzy mnie znają, bo sama im udostępniłam adres mojego bloga.

Na jakim etapie jestem dzisiaj? Skończyłam kurs i wszystkie przygotowania. Czekam tylko na kwalifikacje, aby oficjalnie móc zostać rodziną zastępczą. Panie w Zespole Pieczy Zastępczej mówią, że to już formalność. Ja natomiast jestem trochę w zawieszeniu. Bo właściwie jestem mentalnie, zawodowo i pod względem kwalifikacji gotowa, aby przyjąć dziecko, natomiast nie wiem, kiedy to nastąpi. 
Chciałabym wziąć dziecko w wieku 2 - 4 lat, najchętniej dziewczynkę, choć nie zamykam się na chłopca. Jednak trudno jest na zawołanie znaleźć takie dzieci, zwłaszcza, że jestem "pod opieką" ośrodka z mojego miasta i panie mają wiedzę tylko o dzieciach z naszej miejscowości. Zaczęłam nawet poszukiwania na właśną rękę. Ale to chyba opowieść na innego posta.

Zdecydowałam się na zostanie rodziną zastępczą, bo nie mam własnych dzieci i jestem bez szans na adopcję ze względu na to, że nie jestem w związku. Rozumiem, że pierwszeństwo w adopcji mają rodziny. I bardzo dobrze. Dziecko potrzebuje zarowno ojca, jak i matki. Jestem o tym przekonana wbrew temu, co dzisiaj forsują niektóre środowiska i media. 
Wiem, że są dzieci, które potrzebują umieszczenia w rodzinach zastępczych i zdarza się, że pozostają tam na całe życie. Właśnie na to w głębi siebie liczę. I czekam z ustęsknieniem na maluszka, który zjawi się w moim domu.

środa, 15 stycznia 2014

Tworzenie więzi




Pamiętam, że na którymś spotkaniu kursu PRIDE robiliśmy ćwiczenie o Beatce i Andrzejku. Dodam na samym początku, że mogę coś przekręcić odnośnie niektórych detali z życia Beatki i Andrzejka. Jednak na pewno oddam sens ćwiczenia. Moja siostra zawsze się denerwuje, kiedy trochę inaczej podaję szczegóły różnych historii. Nie jest to zamierzone, jedynie wynika z tego, że nie pamiętam wszystkiego, a moja bujna wyobraźnia podpowiada mi jak mogła wyglądać dana okoliczność.

Wróćmy jednak do naszego ćwiczenia. Andrzejek urodził się w rodzinie, która w szczególny sposób na niego czekała. Rodzice przygotowali mu piękny pokoik. Mama rodziła w prywatnej klinice. OD samego urodzenia Andrzejek był kochany, uwielbiany i hołubiony, zarówno przez mamę i tatę, jak i dalszą rodzinę.
Beatka natomiast urodziła się po tym, jak przyjaciel zostawił mamę. Mama boi się bardzo o to, jak wychowa Beatkę. Obawia się utraty pracy i tego, że nie zaspokoi potrzeb dziecka. Czuje się bardzo nieszczęśliwa i samotna. Na porodówce jest sama. Nikt się nie intersuje jej losem.

Andrzejek rośnie w kochającej rodzinie. Rodzice kupują mu mnóstwo kolorowych i rozwojowych zabawek. Odwiedzają razem dalszych i bliższych kuzynów. Wszyscy dookoła cieszą się z Andrzejka pierwszych kroków, pierwszych ząbków, pierwszych słów. Sprawia to radość całej rodzinie.
Beatka często zostaje sama w pokoju. Mama jest zbyt zmęczona, aby się nią zająć. Czasami przychodzi do mamy jakiś wujek. Beatka nawet jak płacze to rzadko ktoś do niej zagląda. Czasami jak mama jest w lepszym humorze przychodzi aby z nią pobyć. Jednak jest to zbyt rzadkie.

Andrzejek idzie do przedszkola. Mama kupiła mu piekną wyprawkę. Razem z tatą zawożą go codziennie do przedszkola. 
Beatka nie poszła do przedszkola, bo było za daleko i było za drogie. Mama sama zajmuje się Beatką. Dziewczynka znowu spędza całe dnie sama w łóżeczku bawiąc się jakimiś starymi drewnianymi zabawkami. Mama często ucisza Beatkę, gdy ta płacze, bo nowy przyjaciel mamy nie lubi płaczu dzieci. 

Dzieci z naszego ćwiczenia mają już po 7 lat. Czas pójść do szkoły. Rodzice Andrzejka bardzo się przejmują tym faktem. Wyposażają go w piękny nowy tornister, piękne książki i zeszyty. Tata codziennie odwozi go do szkoły. Kilku kolegów z przedszkola również poszło do tej samej szkoły. Mama pomaga w odrabianiu lekcji. Razem przerabiają bardzo ciekawe ćwiczenia. Czasami jest zabawnie.
Beatka musi iść do szkoły. Jakaś pani przychodzi czasami do mamy i sprawdza, czy wszystko jej w porządku. Przyniosła Beatce jakiś używany tornister i książki. Są trochę zniszczone, ale można się z nich uczyć. Po szkole dziewczynka większość czasu spędza ze starszymi koleżankami na podwórku. W domu mama jest z kolejnym wujkiem. Wujek nie przepada za Beatką. Dziecko nie lubi go również. Próbuje ją jakoś dziwnie dotykać. Nie ma to jak czas spędzany ze starszymi dziewczynami na trzepaku. Wprowadzają ją w różne fajne sprawy dorosłego życia. Nauczyła się np. palić papierosy. Nie lubi ich co prawda, ale mogła spróbować.

Czy możemy sobie wyobrazić jak świat zewnętrzny postrzegają Andrzej i Beatka?
Andrzej jest ufny, ma zaufanie do dorosłych, czuje się kochany i ważny. Beatka nie ufa dorosłym, spotykały ją z ich strony same złe rzeczy, nie dbali o nią, krzywdzili, nie zaspakajali jej potrzeb, czuje się niekochana, niepotrzebna i nieważna.
Rozwój Andrzejka jest równomierny w każdym aspekcie, intelektualnym, emocjonalnym, społecznym, szkolnym, życiowym. Beatka w wieku 11 lat ma doświadczenie życiowe 20-latki, a jej wiek emocjonalny  oscyluje w granicach 4-latki. Nie umie reagować jak 11-latka. Reaguje jak 4-letnia dziewczynka. Kiedy czegoś nie może dostać płacze, rzuca się na podłogę i krzyczy. Nikt jej do tej pory nie nauczył, jak reagować na takie sytuacje. Robi to, czego się nauczyła, co zna.

Do rodzin zastępczych trafiają przede wszystkim dzieci takie jak Beatka. Nieufne. Zagubione. Z ogromnym doświadczeniem życiowym, ale bardzo słabo rozwinięte emocjonalnie. Dla rodziców zastępczych to duże wyzwanie. Podstawowym ich zadaniem jest popracować właśnie nad rozwojem emocjonalnym dziecka. Nic nie jest tak ważne, jak doprowadzenie do zrównoważonego rozwoju malucha. Trzeba nadrobić zaległości. Nauczyć go, jak sobie radzić z emocjami. Jest to możliwe. Nic tak nie działa lecząco jak mądra miłość.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Zabrani z domu



W moim mieście, aby zostać rodziną zastępczą trzeba odbyć kurs PRIDE. Żałuję, że nie pisałam bloga w trakcie jego trwania. Wtedy moje opisy byłyby bardziej świeże. Jednak niektóre zagadnienia były dla mnie tak mocne, że do dzisiaj wiele z nich doskonale pamiętam.

Kurs uświadomił mi, że dziecko, które oddawane jest do rodziny zastępczej, najczęściej wyrywane jest ze swojego środowiska nagle. Nikt go nie przygotowuje i nie pyta o to, czy chce się przenieść, czy też nie. Po prostu przychodzi Pani z urzędu i nakazuje zabrać swoje rzeczy. Dziecko przewożone jest do rodziny zastępczej. Mama i tata zostają daleko. Nieważne, że to może nie jest dobra mama. Nieistotne, że tata może się awanturował. Może nikt nie doglądał dziecka, może było niedożywione, nie miało pięknych i kolorowych zabawek. Jednak to było miejsce, które dziecko znało i do którego się przywiązało.

Często nagle, bez  żadnej zapowiedzi maluch trafia do zupełnie obcych ludzi. Czy moglibyście sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś przychodzi do was w sobotnie popołudnie z papierem urzędowym i mówi, że ma sądowy nakaz, aby was zabrać do nowego lepszego i piękniejszego domu? Jak się czulibyście, gdybyście musieli zostawić wszystko, co do tej pory znaliście? Swoich najbliższych, swoje łóżko, swoje zabawki, zapachy, miejsca. Nagle z pudełkiem najbardziej potrzebnych rzeczy zostalibyście przewiezieni do nieznanej rodziny. Od dziś miałaby to być wasza nowa rodzina. Czy cieszylibyście się widząc nowy, czysty, bogaty dom? Czy czulibyście się szczęśliwi? Nie! Na pewno nie. To byłoby okropne. Nie wiedzielibyście, co się dzieję z waszą prawdziwą rodziną, kiedy ich zobaczycie, czy i kiedy wrócicie do siebie, czy nowa rodzina nie skrzywdzi was. Byłaby frustracja, gniew i rozpacz. Tak właśnie czują się dzieci, które trafiają do rodzin zastępczych. Są zagubione, zrozpaczone, często pełne gniewu. Dlatego mama i tata zastępczy muszą zrozumieć emocje dziecka, które do nich trafia i odpowiednio z mądrością, miłością, akceptacją, wyrozumiałością i cierpliwością reagować. Nie jest to łatwe, ale możliwe.

Dlaczego taki blog?




Bardzo lubię pisać, dlatego nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, aby zacząć prowadzić blog. Temat jest niezwykły. Dotyczy rodzicielstwa zastępczego. W grudniu minął rok odkąd zdecydowałam, że chcę zostać mamą zastępczą. Wcześniej myślałam o tym równie długo. Nie była to łatwa decyzja. W końcu mam wziąć obce dziecko do własnego domu.  

Swoje formalne kroki zaczęłam od tego, że udałam się do Zespołu ds. Pieczy Zastępczej MOPR. 
Miałam dużo szczęścia. Panie w zespole okazały się niezwykle miłe, wrażliwe i do tego kompetentne. Odpowiadały na mnóstwo pytań. Dodawały też wiele od siebie. Bo jak to bywa z laikami, nie wiedzą nawet o co pytać.

Na początku twierdziłam, że chcę stworzyć dziecku rodzinę zastępczą ze względu na to, aby jemu pomóc. Panie w MOPR uświadomiły mnie, że to za słaba motywacja. Potrzebuję czegoś mocniejszego. Czego? Powinnam zobaczyć, że ja również będę czerpać korzyści z tego, że zostanę mamą zastępczą. Będę mogła poświęcić się dla kogoś. Będę komuś potrzebna. Moje życie nabierze nowego wymiaru. I wiele innych korzyści.

O krokach, jakie musiałam podjąć, napiszę następnym razem.